Wszystko dobre co się dobrze kończy
Jeszcze nie zdarzyło się w tym sezonie, aby piłkarze ręczni Padwy Zamość ograli drużynę z górnej połówki tabeli. Przełamanie nastąpiło w sobotnie popołudnie w Sandomierzu. Beniaminek drugiej ligi wygrał z Wisłą 23:21 (12:8).
Druga runda ligowych zmagań jest doskonałą okazją do wzięcia rewanżu za porażki z jesieni. Jeśli chodzi o mecz z Wisłą, to październikowa przegrana była wyjątkowo bolesna, a to z powodu okoliczności. Mimo żywiołowego dopingu zamojskiej publiczności to zawodnicy z Sandomierza cieszyli się z cennej wygranej 28:26.
Zamościanie w sobotę pozwolili sobie na słodką zemstę. Co więcej, przez zdecydowaną większość spotkania mieli sytuację pod kontrolą. Na przerwę schodzili z czterobramkową przewagą.
– Szczególnie wyróżnił się nasz bramkarz Rafał Bąk, który zagrał z bardzo dobrą, sięgającą 54 procent, skutecznością. Tak na dobrą sprawę to dzięki niemu nie straciliśmy kompletu punktów – mówi Tomasz Czerwonka, trener Padwy.
W 52 min Padwa prowadziła już 22:15 i absolutnie nic nie wskazywało na to, że szkoleniowcowi przyjezdnych tego dnia skoczy jeszcze ciśnienie. Podobnie jak miało to miejsce w meczu z Siódemką Mysłowice, drużynie z Zamościa przytrafiła się bardzo słaba końcówka spotkania. Miejscowi szczypiorniści wykorzystali spadek koncentracji rywali i doprowadzili nawet do stanu 22:21 w ciągu zaledwie ośmiu minut.
– Te nerwy w końcówce były zupełnie niepotrzebne. Po meczu z Siódemką porozmawialiśmy sobie o tego typu sytuacjach, ale teoria swoją drogą, a życie swoją. Dobrze, że mamy dwa dodatkowe punkty na koncie i na turniej 1/8 finału MP juniorów do Płocka (w przyszły weekend – red.) jedziemy z czystymi głowami – dodał szkoleniowiec Padwy.
Wisła Sandomierz – Padwa Zamość 21:23 (8:12)
Padwa: Bąk, Wnuk – Fugiel 6, Maroszek 5, Gałaszkiewicz 3, Pieczykolan 3, Samoszczuk 3, Adamczyk 2, Maciocha 1, Kozyrski, Sobczak, Romańczuk, Sałach, Styk.