“Gdzieś w nas” wernisaż Joanny Kniaź-Hawrot
Centrum Kultury i Biblioteka Publiczna w Zwierzyńcu serdecznie zapraszają 14 sierpnia na wernisaż wystawy malarstwa Joanny Kniaź-Hawrot zatytułowany ,, GDZIEŚ W NAS”, który rozpocznie się o godz.17,00
„Gdzieś w nas” – Joanna Kniaź-Hawrot
Joanna Kniaź-Hawrot, artystka urodzona w 1980 r., obecnie mieszka i tworzy w Lizbonie. Co roku spędza wakacje w rodzinnym Zamościu i na Roztoczu. Od czasu ukończenia studiów (stosunki międzynarodowe w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie), Joanna mieszkała poza granicami Polski. Pracowała w Ambasadzie RP a następnie w Komisji Europejskiej, a w 2017 r., słuchając coraz bardziej naglącej potrzeby zmiany, przeniosła się do Lizbony w poszukiwaniu prawdziwej siebie. Podczas tych wszystkich lat zdobywała umiejętności artystyczne w Warszawie, Brukseli i Lizbonie, gdzie ukończyła kursy malarstwa i rysunku, między innymi w Academie des Beaux Arts de Saint Josse w Brukseli. Na jej twórczość mieli także wpływ artyści w Brukseli i Lizbonie, u których pobierała indywidualne lekcje i którzy pomogli jej odnaleźć własny niepowtarzalny styl, którym wyróżniają się jej prace.
Joanna zadebiutowała artystycznie w swym rodzinnym mieście Zamościu – w 2018 r. swoją pierwszą indywidualną wystawą malarstwa „Meandry podświadomości” w Galerii 77, a w 2019 r. wystawą fotografii „Ulotna lekkość bytu” w Kawiarni Mazagran. W Lizbonie brała udział w zbiorowej wystawie 12×12 w 2018 r. oraz dwukrotnie uczestniczyła wraz ze swym studio w dniach otwartych atelier artystów.
Prace przedstawione na tej wystawie powstały na przestrzeni ostatnich dwóch lat i są swoistymi punktami orientacyjnymi na emocjonalnej mapie życia artystki. Mieszka w nich cała gama emocji i metafor życia. Wykonane w kilku technikach i w różnych formatach obrazy zapraszają widza do przejrzenia się w nich jak w lustrze własnej duszy. Technika prac jest drugorzędna, jest zaledwie narzędziem do wyrażenia tego co chce zostać wyrażone. Czasem jest to lekki jasny przekaz tuszem z dużą ilością światła, czasem zaś praca obrasta w kolejne warstwy farb, pigmentów, tuszu, oddając bardziej intensywną gęstość stanu ducha.
Wpatrując się w jej prace, możemy odczytać w nich własne historie, poczuć cząstkę uniwersalnych wartości, radości i lęków, które wszyscy w sobie nosimy.
Dodatkowe
Gdy siadam przed pustą kartką papieru czy płótnem, nigdy nie wiem które drzwi w korytarzach mojej podświadomości otworzą się tym razem. Zawsze gdy uda mi się wejść głębiej w meandry tego świata, spotykam siebie, czuję spokój, jedność ze sobą i w ten sposób ze wszystkim wokół. Jest to rodzaj niemal mistycznego spotkania, medytacji, i poczucia, że jestem tam gdzie powinnam być. Podobnie czuję się tylko wtedy gdy jestem przez dłuższy czas w naturze, tam też odnajduję ten spokój i nasycenie wiecznie głodnej duszy.
To co maluję jest mniej ważne niż proces tworzenia, który jest w przeważającej mierze spontaniczny i intuicyjny. To moje emocje malują mnie w tych obrazach. Bardzo często jestem w głębokim zdziwieniu widząc efekt końcowy. Czasem snuję się tylko po korytarzach podświadomości, nie wchodząc głębiej w zakamarki ciemnych pokoi. Wtedy prace mają w sobie więcej powietrza, światła, lekkości. Czasem, gdy podróż jest bardziej uważna i skupiona, otwierają się drzwi do przestrzeni, które albo chciałam zamknąć za sobą, albo zapomniałam, że istnieją. Widać to też wtedy w pracach. Malowały się już smutek i melancholia, frustracja i złość, żal, ale też spokój i łagodność, pasja, ogień i radość, czy też żartobliwa lekkość bytu.
Część prac to abstrakcyjne obrazy, ale od czasu do czasu wyłaniają się twarze, zazwyczaj z profilu. Nie jest to efekt zamierzony, ale wstępnie abstrakcyjne barwy i linie prowadzą mnie w kierunku tych „osób” i pomagam im się wtedy „narodzić”. Niektóre prace są barwne, intensywnie kolorowe, nasycone, niektóre bardziej przygaszone z przewagą odcieni czerni, bieli, tak jak tonacje uczuć i emocji.
Gdy zaczęłam malować w sposób intuicyjny, bez planu, bez szkiców, bez patrzenia na zewnętrzny świat, a zerkając tylko w głąb siebie, poczułam, że to jest to, czego szukałam.
Nie staram się tworzyć rzeczy „ładnych” czy poprawnych, chociaż wewnętrzny krytyk nigdy mnie nie opuszcza i czasem daje mi w kość. Wtedy przypominam sobie co jest dla mnie naprawdę ważne, czyli uchwycić mieszankę emocji, które się domagają głosu i dać się ponieść czemuś autentycznemu.