Pomoc z darami dla Ostrów Mausz
Jak pisaliśmy wcześniej przez województwo pomorskie przeszły silne nawałnice, które przyniosły wiele zniszczeń. W naszym regionie ruszyła zbiórka darów dla osób poszkodowanych dla mieszkańców miejscowości Ostrów Mausz. W Zamościu dary można było zostawić przy ulicy Szwedzkiej 18 po uprzednim kontakcie telefonicznym z Panem Adrianem Biszkontem. Dzięki uprzejmości firmy MB Bartecki w Zamościu na ul. Starowiejskiej 18 mogły być składowane dary na paletach, które 31 sierpnia zawiózł kierowca ciężarówką firmy Betasoap.
Jak podaje główny koordynator z Zamościa;
Po przybyciu do ośrodka Szkoleniowo Rehabilitacyjnego spotkaliśmy się z ludźmi, którzy zrelacjonowali nam jak to wyglądało od początku. „Wszystko zaczęło się około godziny 23, na niebie pojawiły się bardzo nietypowe zjawiska atmosferyczne. Chmury wyglądem przypominały „grzyba” po wybuchu bomby atomowej i wyładowania atmosferyczne, które nie kierowały się w stronę ziemi tylko w kierunku przeciwnym – do wnętrza chmury.” – mówi wójt gminy Sulęczyno.
W Ośrodku Szkoleniowo-Rehabilitacyjnym Mausz przebywało ponad 350 osób, nawałnica trwała około godziny, „nikt z nas wcześniej czegoś takiego nie doświadczył, słyszeliśmy że łamały się drzewa, zrywało dachy z okolicznych domów lecz skalę tragedii jaka tu się rozegrała zobaczyliśmy dopiero rano. Po godzinie 5 rano, okazało się że las, który otaczał nasz ośrodek w bardzo dużym stopniu został zniszczony.” – relacjonuje pan Edward Grabowski (Prezes Stowarzyszenia Rehabilitacyjno – Sportowego „Szansa – Start Gdańsk”) Drogi dojazdowe były całkowicie nieprzejezdne, w wielu miejscowościach nie było prądu. Na pomoc od samego początku ruszyli strażacy z jednostek ochotniczych straży pożarnych, mieszkańcy oraz osoby przebywające w ośrodku. Strażacy z OSP w pocie czoła pracowali ponad 20 godzin na dobę aby udostępnić drogi dojazdowe, dla służb ratunkowych aby mogły w ogóle dostać się na zniszczone tereny. I tutaj pan Zbigniew podkreśla iż niebywała, tytaniczna praca strażaków OSP przyczyniła się do udrożnienia dróg i pomocy dla najbardziej potrzebujących. „Skala zniszczeń była przeogromna, wiatr powyrywał, wyłamał tysiące drzew, wiele z nich runęło na budynki mieszkalne, domki letniskowe oraz budynki gospodarcze.” – mówi pan Edward Grabowski „Największym utrudnieniem był brak dostępu do środków przekazu, nie działały telefony, nie było prądu, dla nas, dla ludzi opiekujących się ośrodkiem, dla administracji samorządowej była ta niepewność o los naszych mieszkańców przebywających na terenach objętych kataklizmem” – relacjonował nam dyrektor gminnego ośrodka kultury w Sulęczynie pan Zbigniew Zarzycki
Prezes Stowarzyszenia rehabilitacyjno-sportowego „Szansa – Start Gdańsk pan Eugeniusz Grabowski tej nocy przebywał w Gdańsku, około godziny 1 w nocy natychmiast wyjechał do ośrodka by być na miejscu i pomagać w tych trudnych chwilach. Niestety do ośrodka dostał się dopiero po godzinie 6 rano (odległość między Gdańskiem a ośrodkiem w Ostrów Mausz to zaledwie 70km), gdyż musiał przedzierać się przez powalone drzewa idąc pieszo, gdyż drogi dojazdowe blokowały powalone drzewa. Po przybyciu zastał ośrodek w Ostrowie w zupełnie innym stanie, piękny park, witający gości leżał przy parkingach, drzewa leżały na parkingach dla samochodów, na wiatach edukacyjnych na torach łuczniczych oraz na budynkach ośrodka. Wiatr wiał z tak ogromną prędkością, że niektórych połamanych drzew do dnia dzisiejszego nie odnaleziono, podobnie jak z wyposażeniem ośrodka, pojemniki na śmieci, tarcze strzeleckie, itp.
Dla pana Eugeniusza, najważnieszą wiadomością było to, że nikt z osób przebywających w ośrodku nie ucierpiał. Z relacji wójta gminy Parchowo, pana Andrzeja Dołębskiego, który pochodzi z Dołhobyczowa, wynika iż wiele kilometrów kwadratowych (!) lasu zostało zniszczonych bądź poważnie uszkodzonych. W trakcie rozmowy z panem wójtem dowiedzieliśmy się że ponad 600.000 metrów sześciennych drzew uległo zniszczeniu tylko na teremie gminy Parchowo. Należy tutaj nadmienić iż następnego dnia na terenach zniszczonych przez żywioł przez ponad 20 godzin na dobę pracowali pilarze oraz ochotnicy, którzy do dnia dzisiejszego starają się uprzątnąć najbardziej poszkodowane tereny.
Adrian Biszkont