Ostatnie pożegnanie Zofii Szczur animatorki Jerych Różańcowych w Polsce
W niedzielę 30 stycznia o godz. 5 nad ranem, po ciężkiej chorobie, odeszła do wieczności animatorka diecezjalnych Jerych Różańcowych na terenie całego kraju.
W pierwszy czwartek miesiąca 3 lutego w Katedrze Zamojskiej o godz.14.00 odbyła się msza pogrzebowa pani Zofii Szczur, pod przewodnictwem biskupa Diecezji Zamojsko – Lubaczowskiej Mariana Rojka.
/Pierwszy czwartek miesiąca jest dniem Eucharystii, a w związku z tym jest przede wszystkim czasem dziękczynienia. Dziękujemy w nim za największy z cudów, ale także za Kościół i to wszystko, co przyczynia się do naszego zbawienia. W praktyce najlepszym uczczeniem tego dnia jest przyjęcie Komunii Świętej w duchu dziękczynienia za otrzymane dary. Przedłużając ten moment, warto poświęcić chwilę na adorację Najświętszego Sakramentu.
Czym jest Jerycho Różańcowe?
Nazwa „Jerycho Różańcowe” nawiązuje do wydarzenia opisanego w biblijnej Księdze Jozuego. Według Pisma Świętego, wprowadzający Izraelitów do Ziemi Obiecanej po okresie niewoli egipskiej następca Mojżesza, Jozue otrzymał od Boga nakaz, by wojsko przez siedem dni okrążało przy głośnych dźwiękach trąb kamienne mury Jerycha. Siódmego dnia od huku trąb potężne mury niedostępnego miasta popękały i runęły, a Jerycho zostało zdobyte.
Jerycho Różańcowe to więc nieustająca modlitwa osób indywidualnych, grup, świeckich i duchownych przed Najświętszym Sakramentem przez siedem dni, w tym codzienna Msza Święta, Różaniec, a o godz. 15.00 każdego dnia Koronka do Miłosierdzia Bożego. Odbywa się w tylu miejscach, w ilu uda się je zorganizować grupom pozostającym ze sobą w duchowej łączności. W miejscowościach, w których nie ma możliwości zorganizowania Jerycha przez pełne siedem dni – organizowanie czuwania przynajmniej przez jedną dobę. W naszej parafii takie Jerycha były już organizowane.
O takiej modlitwie pisaliśmy na naszej stronie TUTAJ
Ks. Julian Brzezicki – jako moderator Diecezjalnej Rady Ruchów i Stowarzyszeń Katolickich oraz moderator Żywego Różańca w swoim kazaniu przybliżył wszystkim osobę Zofii Szczur animatorki diecezjalnych Jerych Różańcowych w Polsce.
Przybywamy by pożegnać Zofię Szczur, która pragnęła by do niej zwracać się słowem „siostra” a nie pani. W młodym wieku była zdolnym sportowcem, osiągającym bardzo dobre wyniki w biegach. Z wykształcenia i zawodu nauczycielka – polonistka. Patrząc na jej życie, postępowanie i zaangażowanie można powiedzieć że była wspaniałą katechetką i gorliwą apostołką świecką. Wieloletnia wychowawczyni młodzieży polskiej i polonijnej. Apostołka Różańca Świętego, Czcicielka Matki Bożej i Najświętszego Sakramentu. Animatorka Jerych Różańcowych w diecezji i Polsce. A nade wszystko osoba o głębokiej wierze, wielkim sercu, pokornej duszy i zarazem niezłomnego ducha. Taka pozostanie w naszej pamięci.
Mówiąc o jej życiu, mówimy o Ewangelii wprowadzanej wprost w życie. Powołanie pięknie odczytane i wypełnione według Woli Bożej z wykorzystaniem talentów, zdolności którymi Bóg ją obdarzył. Nie marnowała czasu. Nie interesował ją telewizor, internet. Zycie siostry Zofii Szczur to przykład dla wszystkich ile jeden człowiek, i to świecki, może zdziałać dla Kościoła, Ojczyzny i dla bliźnich. Jej osoba to wzór jak odczytać i zrealizować w życiu Wolę Bożą przy współpracy z Łaską Bożą, jak żyć Dobrą Nowiną. To przykład osoby rozmodlonej, oddanej Bogu i Maryi, naśladującej świętych i przybliżającej życie świętych innym.
Zofia Szczur urodziła się 2 sierpnia 1953 roku w Klimontowie. Wychowała się w domu rodzinnym w powiecie Staszów, woj. świętokrzyskie. Po ukończeniu liceum w Klimontowie, podjęła studia z Filologii Polskiej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Jej życie związało się z Zamościem, z miastem, które darzyła szczególnym uczuciem. Mówiła: „Zamość to moje ukochane miasto”. Podjęła pracę nauczyciela języka polskiego. Była bardzo dobrze przygotowana do pracy z dziećmi i młodzieżą. Po ukończeniu polonistyki na KUL-u, skończyła jeszcze studia podyplomowe z filozofii i etyki oraz 2 lata wykładów na temat rozpoznawania duchów. Jako pedagog i wychowawca była bardzo aktywna, prowadziła teatr, organizowała wyjazdy, pielgrzymki oraz obozy harcerskie – jako harcmistrz. Organizowała również pomoc dla Polonii w Rumunii. Tam była przez pewien czas także nauczycielem języka polskiego.
Szczególny moment w jej życiu to osobistego spotkanie z papieżem Janem Pawłem II w 1979 r. Miała wtedy 26 lat. Poprosiła: Ojcze dotknij mnie, bo chcę siać miłość. Otrzymała błogosławieństwo Ojca św. i od tego momentu całkowicie oddała się Bogu. Zrezygnowała z założenia rodziny. Zaczęła inaczej rozumieć Ewangelię. Odtąd pracowała jak mogła tylko dla Kościoła i z Kościołem.
To, czego szukała w swoim życiu, odnalazła na drodze pogłębionego życia modlitwy i adoracji. Nauczycielem w szkole Maryi stał się dla Zofii założyciel Legionu Maryi w Polsce i inicjator Jerych Różańcowych Anatol Kaszczuk – żołnierz Armii Andersa. Spotkała go po raz pierwszy w 1982 r. w Łabuńkach u sióstr Franciszkanek Misjonarek Maryi. Tak wspominała Brata Anatola: ,,po chwili przerwał swój wykład i stwierdził: ,,Pani do mnie przyjedzie”. Odpowiedziałam: ,,Przyjadę”. I tak to nasza przyjaźń trwała”. Zofia włączyła się w dzieło Anatola Kaszczuka, organizując Jerycha Różańcowe, czyli czuwania przez siedem dni i nocy adorując Najświętszy Sakrament. To ona wraz z Anatolem Kaszczukiem była inicjatorką Jerych Różańcowych w diecezji zamojsko – lubaczowskiej i w innych diecezjach w Polsce. Od 2007 roku, po przejściu na emeryturę, w pełni zajęła się Apostolatem Różańca Świętego i Jerych Różańcowych w parafiach. Po śmierci Anatola Kaszczuka była współorganizatorką wykładów i sympozjów o tym niezwykłym apostole Różańca świętego i Jerych, m.in. w Hodyszewie w diecezji łomżyńskiej (2010r.), w Wyższym Seminarium Duchownym w Elblągu w diecezji elbląskiej (2013), a także w Zamościu.
Wspierała działania zmierzające do beatyfikacji kardynała Stefana Wyszyńskiego, a w ostatnim okresie swojego życia ,,zaprzyjaźniła się” duchowo ze Sługą Bożym Wenantym Katarzyńcem.
W swoim życiu realizowała postawę pokory i posłuszeństwa. Pokorna i skromna w zachowaniu, w stroju. Nigdy nie chodziła w spodniach, ale nosiła strój typowo kobiecy. Wyznawała, jak św. Jan Chrzciciel – Ja nie jestem światłością, tylko wskazuję na światłość – na Jezusa.
Ileż ona zorganizowała pielgrzymek: do Ziemi Świętej, do Włoch na spotkania z Papieżem, 9 razy do San Giowanni Rotondo do o. Pio i do tylu innych sanktuariów w Polsce oraz na świecie. Jak wspominała było to razem 140 tys. km. wokół ziemi, 30 godzin promem, 20 godzin samolotem. Wszystkie pielgrzymki były jej dyktowane duchowo.
Jej modlitwa była bardzo gorliwa, wytrwała, połączona z kontemplacją i rozważaniem Pisma św. Ileż dni i nocy spędzała na modlitwie. Choć mówiono jej, że noc jest do spania a nie do czuwania, to ona odpowiadała, że Jezus też całe noce spędzał na modlitwie. Była niezwykle przekonana o mocy modlitwy.
To ona zaczęła organizować i prowadziła comiesięczne czuwania przed Najświętszym Sakramentem – w I sobotę miesiąca w Zamościu w kościele św. Katarzyny, w II sobotę w Turkowicach, w III sobotę w Trzęsinach i w IV sobotę w Sanktuarium Matki Bożej Szkaplerznej w Tomaszowie Lub. Te czuwania prowadziła od 1994 roku. Nie robiła nic bez porozumienia z biskupem. Niczego w żadnej parafii nie zrobiła bez zgody proboszcza, czy innego duszpasterza – wszystko uzgadniała. Gdzie jej nie chciano czy nie rozumiano – szła dalej i prosiła o możliwość adoracji.
Przez 25 lat organizowała Jerycha w parafiach na terenie diecezji zamojsko – lubaczowskiej. W niektórych latach było ok. 20 Jerych rocznie w naszej diecezji. Tyle parafii co roku podejmowało się dzięki niej czuwać przez 7 dni i nocy.
Jestem osobiście jej wdzięczny, jak i moi parafianie, za te czuwania które wprowadziła w mojej parafii i za zainicjowanie Jerych w Trzęsinach. Pierwsze Jerycho w Trzęsinach odbyło się 2003 r., w Roku Różańca świętego, połączone z poświęceniem 20 kapliczek różańcowych. Te Jerycha dzieki temu odbywają się w Trzęsinach co roku w październiku.
To dzięki jej inicjatywie i modlitwie było zorganizowane Jerycho diecezjalne. – przez cały rok nieustanna adoracja Najświętszego Sakramentu w naszej diecezji zamojsko – lubaczowskiej. Takie Jerycha diecezjalne organizowała także w kilku innych diecezjach. W diecezji Warszawsko – Praskiej Jerycha były we wszystkich parafiach. Organizowała Jerycha aż w 18 diecezjach na terenie Polski, a także 9 Jerych w San Giowanni Rotondo, 4 Jerycha w Austri, a także w Niemczech. Przygotowała publikację książkową ABC Jerycha a także bardzo propagowała publikację o Anatolu Kaszczuku pt. „Różaniec uratuje ciebie i świat”. Wszystko co robiła spisywała dokładnie i chciała żeby to zachować. Mówiła: O losach świata decydują ciche miejsca modlitwy.
Wiele razy powtarzała, że bardzo trzeba słuchać Boga. Mówiła: “Każdy będzie miał tyle ile wyczyta z Pisma św. Wszystko co czyniłam było kierowane przez Boga, we wszystkim kierowałam się natchnieniami Ducha św. Całe życie uczyłam się kontemplacji. Już w młodym wieku, idąc w pole, na łąkę, patrzyłam w niebo, na obłoki i kontemplowałam Stwórcę”. Miała wielką cześć do Najświętszego Sakramentu. Komunię św. przyjmowała tylko na kolanach. Nigdy nie chciała nic dla siebie. „Wyzbyłam się rządzenia”. Niczego nie narzucała. Przedstawiała propozycje i czekała na akceptację. Tu chodzi o Jezusa, a nie o mnie podkreślała. Wszelkie trudności w życiu, w rodzinie, pokonywała miłością i modlitwą. Kilka lat temu pozbyła się mieszkania i była bezdomną. Mieszkała u zaprzyjaźnionych życzliwych ludzi i tam gdzie prowadziła Jerycha. Wszystkie środki materialne przeznaczała na działalność apostolską jeżdząc po całej Polsce i przygotowując następców do prowadzenia Adoracji.
Była wielką czcicielką Matki Bożej. Bardzo pragnęła wypełnić wołanie Matki Bożej zwłaszcza z Fatimy i Gietrzwałdu. W swoim życiu podejmowała pokutę, cierpienia, chcąc wynagradzać za grzechy i ratować grzeszników. Nie rozstawała się z różańcem.
Systematycznie przystępowała do spowiedzi. Miała kierowników duchowych: ks. Zygmunt Zuchowski, ks. Eugeniusz Derdzuiuk i przez 20 lat ks. Zdzisław Ciżmiński. Miała postanowieni: “Z żadnym kapłanem żadnej czułości, czy koleżeństwa. Jeśli już to krzyż i Golgota”. Miała wielki szacunek do kapłanów. Często całowała konsekrowane kapłańskie ręce.
Przygotowywała innych do prowadzenia Jerych. Wiedziała, że Boga trzeba rozumem przyjmować, a nie tylko czułością. Całe życie prowadziła walkę duchową z mocami ciemności. Cierpienie ofiarowała o triumf Niepokalanego Serca Maryi oraz za diecezję i za kapłanów. Wszystko robiła, by chronić kapłanów.
Czy mogła dokonać więcej, lepiej, doskonalej? Mogła lepiej, doskonalej, bo człowiek jest ułomny i całe życie się uczy. Nikt nie jest doskonały, choć ma do tego dążyć, dojrzewać. Mogła więcej gdyby Pan dał jej jeszcze dłuższe życie. I Jezus, tak po ludzku myśląc, mógł więcej dokonać, gdyby żył dłużej na ziemi. Ale wiemy że On najwięcej dokonał przez cierpienie, śmierć i zmartwychwstanie. Jezus w pewnym momencie powiedział do Zofii “wystarczy”, a ona odpowiedziała “bądź wola Twoja”. I wiele dokonała jeszcze przez cierpienie, przez chorobę nowotworową jaką Bóg dopuścił w jej życiu. Usłyszała głos: “przeprowadzę cię przez skrajne cierpienia, by dokończyć rzeźby”. Jezus pytał ją “czy chcesz być tylko moja” i odpowiadała “tak Panie”.
W 2020 roku zapadła na chorobę nowotworową. Zawierzyła się Maryi i Chrystusowi, ofiarowując wszystkie cierpienia za kapłanów i Diecezję Zamojską- Lubaczowską. Gdziekolwiek się pojawiła apostołowała modlitwą i cierpieniem. Na oddziale Onkologicznym w Zamościu modliła się za umierających. Podobnie w Hospicjum „Santa Galla” w Łabuńkach, wspierała wszystkich modlitwą. Ostatnie dni, naznaczone cierpieniem, ofiarowała w intencji Ojczyzny oraz pokoju na wschodzie, zwłaszcza na Ukrainie. Może dlatego ją Bóg zostawił na ten czas od początku października, kiedy już była gotowa na śmierć, jeszcze na te kilka miesięcy, by cierpieniem i modlitwą wypraszała pokój na świecie.
3 października 2021 r., gdy była w szpitalu w Zamościu na oddziale Onkologii, a nie mogła już wtedy chodzić, poprosiła ks. Piotra i mnie, by mogła dać świadectwo wiary, świadoma bliskiego odejścia z tego świata. Chociaż człowiek nie wie kiedy Bóg go wezwie, miała przekonanie, że już niedługo będzie żyć. Trzymając cały czas różaniec w ręku wyznała: „Całe życie żyłam tylko dla Boga, dla Kościoła i Ojczyzny. Jezu oddaję Ci wszystko. Całe strzępy życia oddaję Bogu. Jezu jestem tylko Twoją. Wszystko wykonałam co Twoje. Nie mam mieszkania, więc gdzie mam się gdzieś włóczyć? Czy chcesz walczyć o ciało ? – nie Panie, ja chcę do światłości. Bogu dziękuje za raka, który mnie przygotował do odejścia, który mnie tak wyrzeźbił duchowo”. Choć cała Polska modliła się za nią, prosząc o łaskę zdrowia, odprawiono ok. 400 Mszy św. o zdrowie, a ona wyznała: “Cała Twoja jestem – uzdrowiona, ale nie fizycznie, lecz na wieczność”. Mówiła: “Dorosłam do tego, by pomagać już z innej strony”. Była przekonana, że z drugiej strony będzie więcej pomagać niż tu na ziemi. Przestała się bać wszystkiego. „Odchodzę bardzo świadomie – śmierć to tylko przejście. „Zrobiłam tyle ile Bóg chciał”. ”Czuję się spełniona – życie oddaję Bogu”. Ostatnie miesiące modliła się szczególnie, by nie wybuchła wojna. Dodała, że za mało ludzie przygotowują się do śmierci.
Zofia byłą tą “mądrą panną”, której nie zabrakło oliwy w lampie. Tą oliwą dla niej była nieustanna modlitwa, która sprawiła, że była gotowa na spotkanie z Panem. W jej życiu nic ją nie mogło odłączyć od miłości Chrystusa, ani ucisk, ani prześladowanie, ani cierpienie ani nawet śmierć.
Zmarła 30 stycznia 2020 roku, w niedzielny poranek, gdy wspominamy radosny dzień Zmartwychwstania. Do niej można odnieść słowa z Ewangelii z dnia Ofiarowania Pańskiego: Jak Anna „Dniem i nocą trwała na modlitwie, służąc Bogu w postach i modlitwie. Jak Symeon wyznała: Teraz pozwól odejść twojej służebnicy w pokoju, moje oczy ujrzały Światło, odchodzę do Światła, idę pogodna, spokojna.
To tak wymowne że żegnamy ją w I czwartek miesiąca. To dzień gdy modlimy się o nowe powołania kapłańskie i zakonne. Dzień wdzięczności za Eucharystię i kapłaństwo. Ufamy, że już najbliższa I sobotę Maryja przygarnie ją do siebie. Choć sąd należy do Boga nie do nas, to ufamy że osiągnęła świętość. Dziękujmy za siostrę Zofię, która rozmodliła tyle osób i parafii. Dziękujmy Bogu, że taką osobę znaliśmy w naszym życiu, że spotykaliśmy osobę, która pokazała jak żyć dla Boga i Kościoła, jak przyjmować cierpienia i jak umierać.