Końska dawka wrażeń!
Napisać, że kibice Padwy nie mogą się już meczu z KSSPR Końskie doczekać, to jakby twierdzić, że V Symfonia Beethovena to tylko kartka papieru z nutami. Z każdym kolejnym dniem daje się bowiem odczuć coraz większe zainteresowanie pojedynkiem w hali OSiR, a bilety idą jak woda.
Znając charakter żółto-czerwonych i pierwszoligowe realia, zamojscy kibice z pewnością przeżyją w sobotę… końską dawkę emocji. W cenie wejściówki czeka więc na nich dawka adrenaliny, której daremnie by szukać w skokach na bungee czy innych rollercoasterach.
Konecki zespół pokazał w ubiegłym sezonie, że trzeba mieć się przed nim na baczności od pierwszej do ostatniej piłki. W meczu przed własną publicznością pokonał Padwę aż 36:28 (21:13). W rewanżu tylko jakimś cudem nie odnotowaliśmy żadnego zawału serca. A okoliczności ku temu były wyborne! Zamościanie prowadzili 22:21, gdy w ostatnich sekundach ekipa z Końskich miała rzut karny. Karol Drabik obronił jednak rzut Tomasza Napierały i komplet punktów pozostał w domu. Niech to wspomnienie stanowi najlepszą zapowiedź tego, co może wydarzyć się w sobotę wieczorem.
– Przed nami zupełnie inny mecz niż z kielecką młodzieżą)mecz odbył się w ubiegłą sobotę). Bo i inny rywal. Końskie ma swoją markę, na którą solidnie zapracowało przez wiele lat gry na pierwszoligowym poziomie. Spodziewamy się prawdziwej bitwy. O zespole ze Świętokrzyskiego mówi się, że gra w sposób nieprzyjemny dla rywali. Słowa te traktuję jako komplement w kierunku tej ekipy, bo oznacza to, że wypracowała sobie swój styl – trener Marcin Czerwonka nie ukrywa, że przed jego zespołem zupełnie inne wyzwanie niż w meczu z SMS Kielce.
Na inaugurację rozgrywek drużyna Roberta Napierały wygrała z AZS UW Warszawa 31:30 (13:13) i z pewnością ma… koński apetyt na kolejne trzy punkty. Tyle tylko, że naprzeciw niej wyjdzie bardzo zmotywowana i wspierana gardłami niemal tysiąca fanów Padwa Zamość. Konia z rzędem temu, kto wie, jak zakończy się ta konfrontacja.
Początek sobotniego meczu o godz. 18.00. Sędziują Miłosz Lubecki i Mateusz Pieczonka z Rzeszowa