Bez nas nie doleciałbyś na wakacje !
Zanim pilot uruchomi silniki, a stewardesa zamknie drzwi, w powietrzu toczy się niewidoczna
walka. Nie z awarią, nie z pogodą – a z ptakami. To one są jednym z najgroźniejszych przeciwników
nowoczesnego lotnictwa. Dlatego zanim Ty wyruszysz na wakacje, sokolnik – wyszkolony myśliwy
– z ptakiem drapieżnym na rękawicy oczyszcza niebo z zagrożeń. Bez jego pracy nie byłoby ani
bezpiecznego startu, ani spokojnego powrotu.
W samym 2024 roku przez polskie lotniska przewinęło się ponad 49 milionów pasażerów – a ponad
połowa z Polaków planuje tegoroczny urlop poza granicami kraju. Każdy z tych wakacyjnych lotów to
precyzyjnie wyreżyserowana operacja – i każda z nich może zostać przerwana przez niepozornego
intruza: mewę, szpaka albo bociana. Wystarczy sekunda. Wystarczy jeden ptak w niewłaściwym
miejscu.
W takich chwilach do akcji wchodzą oni – sokolnicy, czyli wyszkoleni myśliwi Polskiego Związku
Łowieckiego, którzy razem ze swoimi skrzydlatymi podopiecznymi chronią przestrzeń powietrzną
wokół portów lotniczych. To nie pokaz – to codzienna służba. Ich zadanie: wypłoszyć każdego ptaka,
zanim naruszy strefę bezpieczeństwa.
– „Mamy kilka sekund, by zareagować. Samolot nie będzie czekał, ptak nie wróci. Musi go tam po
prostu nie być” – mówi Dawid Kawiński, sokolnik z lotniska Warszawa-Modlin i Dęblin. Na rękawicy
nosi sokoła wędrownego i raroga stepowego. – „Każdy z tych ptaków zna swój teren. Każdy z nich
działa bezbłędnie. To nie maskotki. To dzięki nim nasz lot może odbywać się bezpiecznie i bez
zbędnych niespodzianek”.
W ciągu roku notuje się w Europie tysiące tzw. bird strike’ów – zderzeń samolotów z ptakami. Te
zdarzenia potrafią zniszczyć silnik, zmusić pilotów do awaryjnego lądowania, a pasażerów do nagłej
ewakuacji. I właśnie dlatego obecność sokolników na lotnisku nie jest fanaberią, a standardem
bezpieczeństwa.
Nie wszyscy wiedzą, że sokolnik na lotnisku to zawód wymagający nie tylko uprawnień łowieckich, ale
także dodatkowego szkolenia, zdania państwowego egzaminu oraz uzyskania zgody Ministra Klimatu
i Środowiska. – „To odpowiedzialna i trudna praca – musimy być gotowi 365 dni w roku, od świtu do
zmierzchu” – podkreśla Mateusz Rodak, sokolnik z lotniska Chopina.
Co ciekawe, sokolnicy chronią nie tylko niebo. Na teren lotniska potrafią wtargnąć lisy, koty, zające, a
nawet dziki. W takich przypadkach do akcji wkraczają psy myśliwskie przygotowane specjalnie do
pracy w przestrzeniach otwartych. Jeśli nie da się wypłoszyć – dopuszczalny jest odstrzał, ale to
zawsze ostateczność. „Ptak łowczy w powietrzu i pies na ziemi – to nasi dwaj główni pomocnicy” –
tłumaczy Kawiński.
W zależności od pory roku zagrożenie zmienia się jak w kalejdoskopie. Wiosną to szpaki i mewy z
wysypisk. Latem – bociany, jaskółki, błotniaki. Jesienią – gęsi i gawrony. Zimą – myszołowy i różne
krukowate. – „Dobieramy ptaka do gatunku, który mamy wypłoszyć. Rocznie to nawet 20 ptaków.
Każdy z nich ma inne umiejętności” – dodaje Rodak.
Na Lotnisku Chopina sokolnicy patrolują pasy codziennie. Każdego dnia 12 ptaków w powietrzu i na
ziemi pilnuje, by loty startowały bezpiecznie. Bez hałasu. Bez ostrzeżeń. I najczęściej – bez
świadomości pasażerów, że ktoś właśnie oddał im spokojny lot.
Służba sokolników obejmuje dziś praktycznie wszystkie cywilne porty lotnicze w Polsce – z wyjątkiem
lotniska w Gdańsku – oraz coraz więcej lotnisk wojskowych. To cicha, ale krytyczna linia obrony
bezpieczeństwa w ruchu lotniczym. A wszystko to dzięki doświadczeniu myśliwych i sprawności
wyszkolonych ptaków łowczych.
Więc następnym razem, gdy Twoje dziecko przyłoży nos do szyby w oczekiwaniu na start – wiedz, że
nad jego głową właśnie przeleciał sokół. A za nim – myśliwy, który czuwał, byście wystartowali i
wrócili bezpiecznie.
Więcej o tej niecodziennej, a jakże ważnej służbie myśliwych możesz zobaczyć tutaj:
/info.Tobiasz Szczesnowski